czwartek, 29 marca 2012

PRZEPIS: przepyszna serkowa zupa z koperkiem i porem



Witam!
Ten tydzień jest dla mnie wyjątkowo dobry. Jestem już prawie zdrowa, a ładna pogoda zachęca do robienia wszystkiego, co tylko sobie zaplanowałam. W dodatku wypadło mi kilka zajęć i już od wczoraj mogę cieszyć się weekendem, który potrwa aż do poniedziałku:)) Nie będą to jednak leniwe dni. Wczoraj postanowiłam wypróbować przepis na "zupę serkową", który dostałam od koleżanki i mogę powiedzieć, że jest na prawdę pyszna:) Jej delikatny smak kojarzy mi się trochę z dzieciństwem i z zagadkową dla mnie zupą cytrynową mojej babci. W przepisie doradzono mi żeby użyć do zupy makaronu " małe kolanka". Podczas zakupów w markecie zaskoczyła mnie różnorodność oferowanych makaronów.. nawet kolanka było ciężko wybrać, bo było ich tam tak wiele: kolanka malutkie, duże, z falbanką i bez :) Postanowiłam wziąć te z falbanką. Oprócz zupy mam jeszcze przepis na ciasto z bakaliami i bitą śmietaną, które tak mi posmakowało podczas odwiedzin u Patrycji. Pieczenie tego ciasta to jednak dla mnie "grubsza afera", więc jeszcze upłynie trochę czasu zanim będę mogła się nim tutaj podzielić. Tymczasem zapraszam na zupę.. :)

Składniki:

1 por
2 marchewki
2 kostki rosołowe
1 łyżeczka vegety
pęczek koperku
sól
pieprz biały
2 serki topione śmietankowe (2 x 100 g)
2 łyżki śmietany
1 łyżka mąki
makaron (najlepiej małe kolanka ;))

Napełnić garnek ok. 2,5- 3,0 l wody i zagotować z kostkami rosołowymi. W międzyczasie pokroić pora, marchewkę na plasterki, a koperek drobno posiekać. Do zagotowanej wody z kostkami, wrzucić pokrojonego pora i marchewkę, gotować 15 min.  Zebrać kubeczek gotującego się wywaru i rozpuścić w nim serki topione. Serki przetrzeć przez sitko, aby nie było grudek i połączyć z wywarem. Dodać koperek. Następnie dokładnie mieszamy mąkę ze śmietaną i dodajemy do zupy. Ponownie gotujemy.  W międzyczasie gotujemy makaron ( moje "kolanka" potrzebowały ok. 7 min.). Na koniec zupę przyprawiany łyżeczką vegety i białym pieprzem (niewielka ilość).

SMACZNEGO!




 a.

wtorek, 27 marca 2012

PRZEPIS: Risotto z kurczakiem, papryką i bakłażanem


Witam!
Kiedy przychodzi taki czas, że brakuje mi pomysłu na obiad, staram się zrobić coś z tego, co aktualnie zostało mi w lodówce. Popołudniu nie miałam ochoty szykować czegoś skomplikowanego, czy czasochłonnego i ledwo się powstrzymałam od zamówienia posiłku z lokalu. Dzisiejsza propozycja to risotto z warzywami i kurczakiem, zapiekane w piekarniku pod serową warstwą.

Składniki (4 porcje)

3 woreczki ryżu
1/2 kg piersi z kurczaka
papryka czerwona
bakłażan
ser mozzarella 125 g
 100 g startego parmezanu
pomidory w puszce
 3 ząbki czosnku
sól
pieprz
curry
papryka ostra
bazylia
oregano
tłuszcz do smażenia

1. Gotujemy ryż.
2. Piersi z kurczaka kroimy w kostkę i przyprawiamy solą, pieprzem, papryką i curry, a następnie smażymy na dużej patelni.
3. Warzywa kroimy w kostkę.
4. Gdy kurczak jest usmażony, dodajemy na patelnię paprykę, bakłażana i dusimy ok. 15 min.
5. Do warzyw i mięsa dodajemy pomidory, czosnek i zioła i dusimy razem jeszcze przez ok. 7 min.
6.  Ugotowany ryż odsączamy z wody i rozkładamy na blaszce lub w dużym naczyniu, rozgrzewamy piekarnik do temperatury ok. 200 stopni.
7. Warzywa  kurczakiem mieszamy z ryżem, na wierzchu kładziemy plasterki mozzarelli i posypujemy parmezanem.
8. Zapiekamy w piekarniku ok. 15 min.

SMACZNEGO!




a.

niedziela, 25 marca 2012

blt & flatbreads


Poszukiwanie dobrego burgera w mieście zaczęłam od miejsca zwanego BLT&flatbreads. Lokal z pozoru przeciętnie wyglądający, po wejściu do środka obiecuje dobre rzeczy. Powieszone nad kasą foldery z dużymi burgerami w zestawie z frytkami (bo z czym innym?), powodują nie do odparcia pokusę zamówienia właśnie burgera. Wiedziałam, że z tym wyjdę, ale mimo to wzięłam menu do przejrzenia. I tu też się nie zawiodłam. Wybór jest spory, dobrze opracowane, podpare twórczymi zdjęciami menu. W ofercie są startery, główne dania, flatbreads salads, crépes, pizza no i desery
Mimo mojej ochoty na wszystko (eek!) zamówiłam BLT - V.I.P. Gdybym wiedziała, że mój kompan zamówi to samo (!) z tak bogatego w smaku menu, wzięłabym chociażby z ciekawości, co innego, no ale cóż. Stąd tylko jedno zdjęcie, chociaż wolałabym dodać więcej, bo wiem, jak dobre rzeczy tu serwują. Nie była to moja pierwsza wizyta, stąd wiem. 
Jakbym miała skategoryzować, to powiedziałabym, że jest to trochę fast-food, ale nie w złym tego określenia znaczeniu. Jest to jedzenie, na które ma się zawsze ochotę, a i cena nie odstrasza. Chrupiąca bułka wraz z zawartością zadowoli niejednego smakosza. ;) Aczkolwiek towarzystwo frytek nieco popsuło wrażenie, bo były suche i czuć, że mrożone z torebki. Ale to jedyna wada. 
Pizza, którą jadłam wcześniej, smakowała tak, że do dziś pamiętam mocno opalony jej brzeg (i też chrupiący ;)) i cienkie ciasto, które tylko dawało małą bazę pod jej zawartość, a nie stanowiło główny jej składnik. Niemniej jednak, to, co nam przyniosła kelnerka było równie apetyczne !
Cenu w lokalu są tak, jak w konkurencyjnych miejscach za takie jedzenie. Od 8zł za kanapkę do 30 zł za danie główne. A smaki nieprzeciętne.
Jeśli chodzi o wnętrze, to fajnym rozwiązaniem jest duży, okrągły stół pozwalający usiąść dużej grupie znajomych razem, którzy wpadną 'na coś dobrego' po drodze z jednej imprezy na drugą (lokal w pt i sob czynny do 24), a i znajduje się w dobrej lokalizacji, bo na ul.Ruskiej, w drodze z Pasażu Niepolda na Rynek).
A, no i te plakaty Marilyn Monroe i Elvisa Presleya na drzwiach do toalety! -wow- Kolejny plus za pomysłowy design!

Nie była to moja pierwsza wizyta tam, i już wiem, że nie ostatnia. Nie znam drugiego takiego miejsca we Wrocławiu (jeszcze?), gdzie przyjemnej atmosferze towarzyszy dobry burger w dobrej cenie. ;-)











f.

BLT & flatbreads
ul. Ruska 58/59
Wrocław


tel. 71 796 33 44
www

Zdjęcia pomagała robić Ania F.

piątek, 23 marca 2012

PRZEPIS: Naleśniki ze szpinakiem, pieczarkami i serem gruyére


Witam!
Dzisiejszy przepis pochodzi z książki, którą udało mi się kupić na wyprzedaży (Raymond Blanc- Łatwa kuchnia francuska). Jak podaje jej autor, prezentowanie danie pochodzi z regionu Franche- Comté, położonego we wschodniej części Francji. Wiele osób nie lubi szpinaku, ale ja jestem zdania, że dobrze przyrządzony  może posmakować każdemu :) Oprócz szpinaku, danie jest bogate w ser i śmietanę. Aby je nieco urozmaicić, możemy dodać coś mięsnego do środka- autor poleca plasterek szynki. W moim wykonaniu naleśniki są bezmięsne, ale mimo tego bardzo smaczne!
 
Składniki

Naleśniki: 
50 g masła
2 jaja
200 ml mleka
100g mąki
posiekany szczypiorek
posiekana natka pietruszki
olej lub oliwa do smażenia
sól, pieprz

Farsz:
400 g szpinaku
200 g młodych pieczarek
50 g sera gruyére startego na tarce o drobnych oczkach
sól, pieprz
2 ząbki czosnku

Sos:
400 ml śmietany kremówki lub, jeśli chcemy zjeść lżej, jogurtu naturalnego
gałka muszkatołowa

ser gruyére do posypania

1. Przygotowanie ciasta
Masło należy rozpuścić na patelni i odstawić do ostygnięcia. Jajka, mleka, mąkę, sól i pieprz wymieszać na gładką masę. Następnie dodać masło i dalej mieszać. Pod koniec dodać pokrojony szczypiorek i pietruszkę, odstawić na chwilę.
2. Przygotowanie farszu
Szpinak smażymy na patelni ciągle mieszając, następnie dodać pieczarki, czosnek, pieprz i sól. Pod koniec smażenia, gdy już pieczarki będą miękkie, dodajemy ser i smażymy jeszcze przez chwilkę aż się stopi. Odstawiamy i zaczynamy rozgrzewać piekarnik do temperatury 200 stopni.
3. Naleśniki smażymy i nadziewamy przygotowanym farszem. Układamy je w naczyniu do zapiekania dość ciasno.
4. Przygotowujemy sos
Śmietanę lub jogurt łączymy z gałką muszkatołową i polewamy naleśniki. Posypujemy z wierzchu pozostałą częścią sera. Zapiekamy w piekarnik 20 min.

SMACZNEGO!










`

 a.

czwartek, 22 marca 2012

PRZEPIS: Jabłkowa tarta


Sezon na jabłkowe desery oficjalnie rozpoczęłam. I właściwie zapoczątkowałam. Kiedyś słowo deser łączyłam nie z owocami, a tylko i wyłącznie z czekoladą (MILKA time? yes, please ;). Ale nastał sezon prawie wakacyjny i owoce są nieustannym składnikiem codziennych zakupów, nastał i okres na przepisy z owocami.
Tak więc dziś na moim stole pojawiła się ta oto tarta. W towarzystwie jabłek i smaku wanilii.

PRZEPIS:

Masa budyniowa (żeby ciasto było wyższe, następnym razem podwoiłabym składniki)
250 ml mleka
pół laski wanilii, z ziarenkami
2 duże żółtka
60 g cukru pudru
2 łyżki mąki
cynamon

Na małej patelni doprowadzić mleko, laską wanilii i oddzielonymi od niej ziarenkami do wrzenia. Zdjąć z ognia, przykryć i odstawić na 15 minut..
W średniej misce, ubić żółtka i cukier do momentu, aż nie zgęstnieje i nie będzie grudek. Dodać mąkę przesianą i wymieszać dobrze. Stopniowo dodać ciepłe mleko z wanilią, cały czas mieszając, dopóki się dobrze składniki nie połączą. Wlać tą miksturę ponownie na patelnię i na małym ogniu zagotować, dopóki nie zrobi się budyń, około 5 minut, mieszając szpatułką cały czas. Zdjąć z ognia , przykryć folią aluminiową, żeby nie zrobił się na wierzchu kożuch i odstawić, żeby wystygło, później schować do lodówki.

Spód ciasta i masa jabłkowa
4 średnie jabłka
brązowy cukier
1 opakowanie ciasta francuskiego, 275 g (zimne)

Okrągłą formę wysmarować tłuszczem, odstawić. Obrać jabłka i pokroić w ósemki. Po umyciu wyłożyć na blaszce z piekarnika, na papierze do pieczenia, posypać cukrem brązowym i cynamonem i piec ok. 20 min na 160 stopni C. Wyjąc ciasto z lodówki, rozwinąć i posypać lekko mąką. Wałkiem je lekko rozwałkowac i wyłożyć formę. Cały spód i boki tak, żeby pokryło powierzchnię i wystawało ponad. Ponakłuwać je widelcem i odstawić

Brzoskwiniowy wierzch
4 łyżki dżemu brzoskwiniowego
15 ml wody
1 duże żółtko
1 łyżka mleka
cukier brązowy, cynamon

Nagrzać piekarnik do 220 st. C. W tym czasie wyjąć masę budyniową z lodówki, wylać na formę z ciasta francuskiego, na to ułożyć w dobrowolny sposób jabłka. Ubić żółtko z łyżką mleka i posmarować pędzelkiem resztkę ciasta francuskiego, które wystaje ponad masę, żeby się dobrze zarumieniło podczas pieczenia i nie wyschło. Piec około 50 min.
Przed końcem pieczenia przygotować brzoskwiniowy wierzch, tj. rozgrzać na patelni dżem z wodą i gotować do momentu, dopóki nie będzie płynne.
Po wyjęciu ciasta z piekarnika, polać od razu na wierzch brzoskwinie.
Kiedy ostygnie wyjąć z formy. Serwować z lodami waniliowymi. ;-)








f.

niedziela, 18 marca 2012

PRZEPIS: Tiramisu z kokosem

Dawniej wydało mi się, że przygotowanie tiramisu musi być bardzo skomplikowane. Nic bardziej mylnego - to jest dziecinne proste i mało czasochłonne. Gdy chcemy zaimponować gościom, wykonanie deseru należy zaplanować z wyprzedzeniem, ponieważ przed podaniem musi on poleżeć przynajmniej 4 godziny w lodówce.
W tej wersji amaretto zastąpiłam innym likierem. Jak podaje producent Lucretto, jest to "deser alkoholowy" ;) Może i tak jest. Lucretto jest gęste i ma słodki kokosowo-waniliowy smak, który dobrze komponuje się ze smakiem kawy i biszkoptów. Tiramisu wyszło pyszne!


Deser dla 6 osób:

150 g biszkoptów
250 g serka mascarpone
2 jajka (żółtka)
2 łyżki cukru pudru
kakao
gorzka czekolada
kawa
50 ml Lucretto

Czekoladę trzemy na tarce o małych oczkach. Jajka myjemy i parzymy, następnie oddzielamy żółtka i wbijamy do miski. Ubijamy, stopniowo dodając serek mascarpone i cukier puder, do uzyskania gładkiej masy. Parzymy pół kubka kawy (czarnej), którą studzimy. Po ostygnięciu dodajemy do niej likier. Biszkopty moczymy z dwóch stron w kawie z alkoholem i układamy w naczyniu. Należy uważać, by nie przytrzyma biszkoptów za długo w roztworze kawowym, w innym wypadku rozmokną się, a deser będzie zbyt "mokry". Na pierwszą warstwę biszkoptów układamy masę z serka, jajek i cukru pudru- warstwa ok. 5-7mm. następnie posypujemy kakao i układamy kolejną warstwę namoczonych biszkoptów. Wierzch przykrywamy kolejną warstwą masy, posypujemy kakao i gorzką czekoladą. Deser odkładamy do lodówki na min. 4 godziny.

SMACZNEGO!



a.

PRZEPIS: Sałatka z serem ricotta i rukolą


Witam!
Słoneczna pogoda udziela się wszystkim, zapowiadając nadchodzącą wielkimi krokami, tak długo wyczekiwaną wiosnę :) Piątkowe ciepło dało mi się jednak we znaki. Zachęcona ładną pogodą, ubrałam się lżej niż zwykle, przez co nabawiłam się przeziębienia i od wczoraj mogłam jedynie podziwiać przez okno spacerujących i jeżdżących na rowerach ludzi. Zapowiadają, że po weekendzie nie będzie już tak ciepło, więc dzisiaj zabiorę torbę chusteczek i wybiorę się na spacer! 
Tymczasem podaję przepis na sałatkę, którą robiłam wczoraj.

Składniki na 2 porcje:

pół sałaty lodowej
duża garść rukoli
6 pomidorków koktajlowych
100 g sera ricotta
50 startego parmezanu
pół łyżeczki musztardy dijon
kilka kropel soku z cytryny
łyżka oliwy
łyżka wody
bazylia
sól
pieprz

Sałatę lodową i pomidorki kroimy. Parmezan ścieramy na tarce. Na spód miski kładziemy warstwę sałaty, następnie rukolę i pomidory. Ser ricotta dzielimy na drobne porcje i układamy na wierzchu sałatki. Następnie posypujemy ją lekko parmezanem. Pozostałą część parmezanu wykorzystamy do sosu. Do innego naczynia wlewamy łyżkę oliwy, pół łyżeczki musztardy dijon i niewielką ilość wody. Mieszamy i dodajemy bazylię, sól, pieprz i kilka kropel cytryny, a następnie wsypujemy pozostałą część parmezanu. Mieszamy. Sos pozostawiamy na chwilę, po czym polewamy sałatkę.

SMACZNEGO!









 PS. Zioła już kiełkują :)))
a.

sobota, 17 marca 2012

Klubokawiarnia Grand Cafe


Grand cafe było miejscem, które często mijałam między zajęciami. W pośpiechu zerkałam przez szyby, zachęcana kolorowym wnętrzem widzianym przez wielkie okna biurowca. Przypuszczałam, że ceny tam muszą być kosmiczne. Kilka dni temu, gdy wypadły nam jedne zajęcia (uff jaka to była ulga;), wybrałyśmy się tam z Dziewczynami.

Pierwsze moje wrażenie było bardzo pozytywne, ponieważ dawno nie byłam w tak urządzonym lokalu. Kolorowa zbieranina różnych, bardzo oryginalnych mebli, grafika na ścianach a sufit na piętrze wyklejony rozmaitymi obrazkami. Całkiem pomysłowo. Niestety, efekt początkowy został niebawem popsuty. Pech chciał, że zajęłyśmy miejsce zaraz przy wejściu. Zastanawiałam się czy zamieścić w dzisiejszym poście całą "dokumentację fotograficzną", ale nie chcę nikomu psuć apetytu. Powiem krótko- poziom czystości w Grand Cafe jest bardzo niski.
Oferta, proponowana przez klubokawiarnię obejmuje przekąski (kanapki, burgery, wrapy), napoje ciepłe i zimne oraz alkohol. Ku mojemu zaskoczeniu, ceny oferowane w tym lokalu nie należą wcale do wygórowanych, mówiąc prawdę są przeciętne i porównywalne do tych, w popularnych fast foodach. Warto dodać, że wieczorami Grand Cafe zamienia się w klub muzyczny z parkietem na piętrze. Jak już wspomniałam, lokal jest dwupoziomowy, a co za tym idzie, miejsca jest dość dużo.
Na poprawę humoru postanowiłyśmy zamówić latte i coś do jedzenia. Wraz z koleżanką skusiłyśmy się na wrapa Chicken and bacon caesar, a kolejna z nas zamówiła kanapkę. Dobre towarzystwo sprawia, że czas płynie szybciej, więc nawet nie zauważyłyśmy ile czasu minęło zanim podano nam nasze przekąski. To od nich zacznę. Wrapy nadeszły letnie i smakiem nas nie powaliły. Pośród kurczaka i sałaty wyczuwalny był mocny smak cytryny, którą najprawdopodobniej skropiono liście. Całe szczęście, że kawa w tym wypadku zadziałała łagodząco na nasze nastroje. Postanowiłyśmy nie zwracać uwagi niezbyt uprzejmej kelnerce, która nie pokusiła się na przetarcie stolika po poprzednich gościach. Zajęte rozmowami dokończyłyśmy nasze napoje, po czym udałyśmy się z powrotem na zajęcia.

Trudno mi oceniać to miejsce, gdyż nie wiem czy znajdę coś godnego pochwały, za wyjątkiem znakomitego wyczucia przy dobieraniu wyposażenia wnętrza. Jednak do restauracji czy kawiarni nikt nie przychodzi tylko po to, by podziwiać kosztowne meble. 










a.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...